W poprzednich postach sporo było o nadodpowiedzialności i jej szkodliwych skutkach. Czy to znaczy, że należy wyrzec się odruchów serca wobec innych dorosłych ludzi – bo sami powinni dbać o siebie? A jeżeli pomagać, to jak pomagać żeby nie wpaść w nadodpowiedzialność?
Pierwsza podstawowa różnica polega na tym,
że w nadopowiedzialności czuje się odpowiedzialność ZA INNYCH
a w zdrowej postawie czuje się odpowiedzialność WOBEC INNYCH.
GDY CZUJESZ SIĘ ODPOWIEDZIALNY WOBEC INNYCH
uznajesz inność
okazujesz empatię
dodajesz odwagi
dzielisz się
konfrontujesz
zrównujesz
jesteś wrażliwy
słuchasz.
Czujesz się…
odprężony
świadomy
wolny
wartościowy.
Zajmujesz się…
relacją z drugą osobą
swoimi uczuciami.
Wierzysz, że jeżeli po prostu
podzielisz się sobą,
druga osoba otrzyma od Ciebie tyle,
ile jej potrzeba.
Jesteś pomocnikiem i przewodnikiem.
Oczekujesz, że druga osoba osoba
będzie odpowiedzialna za siebie
i za swoje postępowanie.
Potrafisz zaufać, nie kontrolować.
źródło: Instytut Psychologii Zdrowia
Nie jesteś odpowiedzialny za innych – tylko za siebie i wobec innych.
Lubię porównanie problemów do ciężarów , które trzeba udźwignąć i ponieść. Sytuacje jednak mogą być zwykłe- takie jak plecak, który każdy uczestnik wyprawy górskiej niesie samodzielnie. Gdy osoby podczas tej wycieczki są zdrowe – nie ma potrzeby żeby jedna osoba taszczyła 2-3 plecaki na swoich barkach, a inne tylko zachwycały się beztrosko pięknymi widokami. Byłby to przykład nadodpowiedzialności i nieodpowiedzialności. Natomiast jeżeli, któraś osoba zasłabnie – to normalna jest wtedy pomoc przy poniesieniu plecaka ( odpowiedzialność wobec innych)
Terapia DDA online – jeżeli gubisz się w temacie odpowiedzialności, jeżeli nie umiesz stawiać zdrowych granic ten temat można przepracować na terapii. Zapraszam
Jak Ty to robisz Asiu, że ze swoimi wpisami na blogu trafiasz w sedno z tematami, które ja akurat rozpracowuję? 🙂
W życiu chyba rzeczywiście nie ma przypadków, za to są znaki i dobrze jest być czujnym i umieć je odczytywać.
“Żyj dla siebie i daj żyć innym” jest ostatnio maksymą, którą sobie często powtarzam.
Zawsze uważałam, że byłam rodzinnym bohaterem, wybawcą i rzeczywiście w pewnym momencie przyjęłam taką rolę. Ale wcześniej byłam maskotką – małym, nieporadnym, zastraszonym dzieckiem i w takiej roli się w domu nie liczyłam i nikt się ze mną nie liczył. Dlatego postanowiłam być bohaterem, wybawcą, rodzinnym ekspertem i psychologiem – wtedy się bardzo przydawałam. Martwiłam się o każdego na zapas i pomagałam z wyprzedzeniem. Często komentowałam sytuację życiową członków mojej rodziny z pozycji wyższości, zamiast po prostu nabrać zdrowego dystansu, zaufać im i uwierzyć w ich inteligencję i zdolności radzenia sobie w życiu. Nikt oczywiście nie był mi szczególnie wdzięczny za moją “pomoc”, bo i za co? Za wtrącanie się i niepochlebne opinie? Za traktowanie jak nieodpowiedzialnych gówniarzy?
Ja z drugiej strony miałam do nich pretensje o to samo – czemu się tak wtrącają i komentują moje życie? Co im do tego?
No właśnie.
Żyj po swojemu i daj żyć innym … w końcu do mnie dotarło. Lepiej późno niż później 🙂 Spory bagaż zrzuciłam z pleców, bo w porównaniu z nim bagaż tylko mojego życia wydaje się bardzo leciutki.
Pozdrawiam poniedziałkowo!
🙂 Ja wciąż jeszcze niosę jakieś plecaki prócz swojego. Jest ich jednak znacznie mniej (jak tak patrzę wstecz to aż się dziwię jaki ze mnie ciężarowiec… ;))
Dużym sukcesem jest to, że prócz cudzych plecaków mam na plecach także swój. Był czas w moim życiu, w którym ważni byli wszyscy tylko nie ja. Teraz widzę jak ważne jest moje miejsce w moim przecież(!) życiu. Jak ważne jest nie bać się pozwolić sobie na to, by mieć własne potrzeby, pragnienia i dać sobie przyzwolenie na ich realizację. Jak ważne jest, aby dbać o siebie i pozwolić sobie na noszenie własnego bagażu. Po co ktoś miałby to robić za mnie?
W trakcie 8 lat mojego”małżeństwa”z alkoholikiem,nazbierało mi się mnóstwo bagażu nie tylko do niesienia,ale do dźwigania.Kiedy tak opadłam z sił,że nawet żyć mi się już odechciało,on…po prostu odszedł.Trafiłam na terapię i rozpoczęłam ciężką pracę nad sobą.Wniosłam o separację.Czekałam aż on się opamięta,zrozumie,doceni…zacznie leczyć i …ocali rodzinę.Wniósł o rozwód,a jak się potem przypadkowo i boleśnie dowiedziałam…po czterech miesiącach od rozwodu…ponownie się ożenił i…prawdopodobnie ma też dziecko.Ja mam uraz do mężczyzn,czuję się skrzywdzona,rozczarowana,zawiedziona.Kochałam go całym sercem.Czekałam…aż on wreszcie zacznie kochać mnie!