CO JEST TWOIM NAJWIĘKSZYM PROBLEMEM JAKO DDA? W licznych komentarzach możesz zapoznać się z problemami nurtującymi innych DDA– zapraszam do ich przeczytania gdyż zmniejsza to poczucia inności, które często towarzyszą DDA, pozwala zobaczyć że nie jesteś sam ze swoim problemem oraz że problem dotyka o wiele więcej osób niż Ci się wydaje. Twoja odpowiedź również będzie cenna dla innych DDA.
Problemy DDA według czytelników bloga
utworzone przez joanna dudniczenko | lut 17, 2016 | Bez kategorii, BLOG | 145 Komentarze
Nieśmiałość i strach przed ludźmi. Boję się ludzi, zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym. W pracy boję się rozmawiać, boję się dzwonić, boję się każdej konfrontacji. W życiu osobistym, gdy jakaś osoba staje się mi bliska, boję się zostać wykorzystaną, odsuwam się, bo tylko węszę złe intencję. Chciałabym zaufać ludziom, uwierzyć, że oni też są w pracy dla pracy i już, że jestem w stanie z nimi współpracować, że się nie ośmieszam, że coś wnoszę. A prywatnie, chciałabym uwierzyć, że ludzie są dla mnie mili, bo chcą mi coś ofiarować, chciałabym nie dopatrywać się wszędzie oszustw, zdrady, złych intencji.
czuję dokładnie tak samo, boję sie najprostszych spraw, podniesienia telefonu, wizyty w urzędzie, powinnam szukać pracy, a nie potrafię wyjść z domu, nie wierzę, że mam coś do dania, chciałabym być w końcu normalna
Każdy ma coś do dania, z tym się rodzimy…jeszcze do niedawna czułem podobnie jak ty…tzn. intelektualnie byłem przekonany o mojej wartości, co z tego kiedy tego nie czułem…tak jakbym stał obok, gdzieś w fantazji…myślałem jedno a działo się drugie…Przeczytaj “Toksyczne związki” Pia Mellody
ech 🙁 ja mam dokładnie tak samo.
Uwieżyć w siebie. Być pewną swojego zdania, swoich racji nawet swoich pragnień.
Chciałabym wreszcie przestać się czuć gorsza niż inni. Nawet jak ktoś mi mówi,że jest dobrze czy szef w pracy pochwali ja i tak czuję,ze nie mówi prawdy i mówi tylko tak bo jest uprzejmy.
To mój największy problem,z który borykam się co dzień od wielu lat 🙁
no cóż przeszkadza mi kilka rzeczy a tak najbardziej to chyba
ciągła rywalizacja z innymi żeby nie być gorszą… w obecności
moich “rywalek” nie mogę byc sobą, wyluzowaną osoba strasznie się
wtedy blokuję, tak równiez mam przy osobach na których chce zrobic
dobre wrażenie żeby jak najlepiej wypaść wtedy strasznie sie
stresuje i efekt jest zupełnie odwrotny ( boli mnie brzuch, jest mi
zarazem gorąco i bardzo zimno .. straszne!!!) no i potworne
przejmownie sie nawet małymi bzdurami bo przecież jak ja moę
popełnić błąd lub czegoś nie wiedzieć!! to jest niewybaczalne!!! nie
potrafie normalnie powiedzieć nie wiem…. czuje się wtedy jak
najgorszy głąb:(((
Problemy z utrzymaniem związku, zaufaniem do drugiej osoby, trudności z wybaczaniem nawet najbardziej błahych rzeczy.
Dużo jest tych problemów,ale najważniejsze jest że mam świadomość co jest nie tak i pracuję nad tym.Jestem na początku całej drogi ale mam już sukces ,pierwszy raz od dawna nie mam depresji,myśli samobójczych i jestem z tego dumna.Dalej chciałabym się pozbyć pewnych cech jakie posiadam,takich jak:mała pewność siebie,zaborczość,zazdrość,nerwowość a co za tym idzie wybuchowość,nieśmiałość,chciałabym być poprostu optymistką a nie wieczną pesymistką.
W pierwszej kolejnosci chcialaby umiec ufac mezowi (ktory nigdy nie nie zawiodl), chcialabym umiec odmawiac i mowic co mysle,a nie ulegac kazdemu. Chcialabym byc bardziej pewna siebie i w koncu przestac dazyc do doskonalosci za wszelka cene…chcialabym umiec zyc z mysla ze nie musze byc we wszystkim najlepsza…
Ciągle się uczę i z wieloma problemami udało mi się uporać… Pozostała jeszcze sprawa perfekcyjności (nie pozwalam sobie na błędy), poza tym nikomu nie ufam i wszystko muszę kontrolować i mam fobię na punkcie aparatu fotograficznego (wpadam w panikę jak wyczuję na sobie obiektyw) A reszta już poza mną 🙂 Myślę pozytywnie i tak myślącymi ludźmi się otaczam 🙂 Pozdrawiam…
no cóż -mam wiele problemów ale w pierwszej kolejnosci chcialabym pozbyc sie uczucia ze jestem gorsza od innych ,ciągle sie do kogoś porównuję.okropne jest tez to ze ciagle cos zaczynam ale nie kończe nigdy.walcze z depresją.i ważne jest dla mnie pozbycie sie uczucia ze nie wierze w siebie ani trochę.pozbyc sie mojej nerwowosci i uczucia ze wszyscy chcą mnie skrzywdzic.chcialabym zaufać ludziom)”
Chciałabym mieć bardzo wysokie poczucie własnej wartości, umieć chcieć dla siebie rzeczy najlepszych, najbardziej korzystnych i wygodnych i uważać to za coś normalnego; czuć, że naprawdę na to zasługuję i że mi się to należy. Chciałabym też mieć więcej wiary w życie, kiedy podejmuję sie nowego przedsięwzięcia czy wyzwania – chciałabym wtedy wierzyć, że wszystko, co będzie mi potrzebne do osiągnięcia tego zostanie mi udostępnione i nikt mi nie zablokuje drogi do szczęścia. Chciałabym umieć właściwie oceniać ludzi i odczytywać sygnały przez nich wysyłane. I sama chciałabym umieć wysyłać sygnały zgodne z tym, co myślę i czuję, bo wciąż w niektórych sytuacjach zdarza mi się wysyłać sprzeczne sygnały, np. jestem miła wobec ludzi, których towarzystwo nie jest dla mnie czymś pożądanym, ale swoją uległością próbuję sprawić, żeby mnie nie ranili.
Chciałabym osiągnąć sukces prawdziwy zawodowy i finansowy i do tego jest mi potrzebna ogromna wiara w siebie. Chciałabym umieć w siebie wierzyć i bardzo siebie dopingować.
Życzę wszystkim, aby udało im się przepracować wszystkie te sprawy, które na tę chwilę są dla nich najważniejsze! Życzę Wam wielkich sukcesów w pracy nad sobą!
Chciałabym znaleźć swoje miejsce na świecie, nie czuć się już jak “piąte koło u woza”,umieć widzieć lepsze rozwiązanie niż żyletka,leki,samobójstwo.Chciałabym nie bać się wiosny…
Alu – przy pojawiających się myślach samobójczych, namawiam Cię do skorzystania z wizyty lekarskiej. W poradni gdzie pracuję, jeżeli pacjent podczas psychoterapii ujawnia myśli samobójcze, to od razu kierowany jest na konsultacje z lekarzem. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że mogłoby to być zlekceważone.
Kiedyś zadała mi to pytanie terapeutka i nie potrafiłem odpowiedzieć. Czytając wpisy wyżej widzę te same rzeczy u siebie ale sam już nie wiem czy chce cokolwiek z tym robić czy już tak się do tego przyzwyczaiłem, że mam to wszystko gdzieś.
Sam nie wiem czego chce. Może od terapii chciałbym “chcieć” nie olewać wszystkiego wokół.
A coraz bardziej mi się to “podoba”, coraz bardziej izoluje się od świata. Brak uczuć, brak marzeń, brak pomysłów na przyszłość, na kolejny dzień.
Coraz większa pustka – może terapia miała by pomóc ją wypełnić.
W pierwszej kolejności chciałbym uporać się z niskim poczuciem wartości. Bardziej uwierzyć w siebie . Nie przejmować się wszystkimi w około, co o mnie myślą. W pracy czy w domu jak tylko ktoś jest w złym humorze , albo się nie odzywa od razu myślę że zrobiłam coś nie tak, doszukuję się winy w sobie i strasznie to przeżywam. Czasami okazuję się ,że nie potrzebnie. A jak ktoś z kolei jest dla mnie miły od razu doszukuje sie jakiegoś ukrytego planu coś ode mnie chce. Nie potrafię sobie również poradzić w kontaktach osobistych w rodzinie jak tylko jest dobrze, czuję że to zaraz sie skończy i prawdopodobnie swoim zachowaniem wszystko niszczę. Jak tylko siostry męża są dla mnie milsze ( a nie układa mi się z nimi najlepiej) , tak mi wtedy na tym zależy i cieszę się z ich pozytywnego nastawienia , że nie wyczuwam ich interesowności i potem cierpię.
Moj tata powiedzial do mnie kiedys, gdy mialam jakies 16 lat, ze jestem nikim, kompletnym zerem…i to jest chyba moim najwiekszym problemem bo to do mnie ciagle powraca…
Glownym moim problemem wiec jest calkowity brak pewnosci siebie, czuje sie nic nie warta, zupelnie nie potrafie pokierowac swoim zyciem. Bardzo bym chciala wzmocnic swoje poczucie wlasnej wartosci, nabrac pewnosci, uwierzyc w siebie… uwierzyc ze moje zycie ma sens i ze jeszcze moge cos osiagnac…
Najtrudniej mi uwierzyć w siebie, boję się zmian oraz nie potrafię się odnaleźć w relacjach z partnerami. Choć wiem że nie powinnam porównywać się z innymi osobami to mimo wszystko czuję się często gorsza od innych oraz że kiedy spotkam faceta, który zrobi na mnie wrażenie to w głębi duszy mówi mi coś że nie zasługuję na niego. Jak mnie bliżej pozna na pewno odejdzie i znajdzie sobie lepszą. Choć zdaję sobie z tego sprawę to nie potrafię tego zmienić. Nie mam trwałych związków i boję się ich, ale z drugiej strony czuję się czasami samotna i chciałabym być w związku.
Stworzyc dobry,oparty na zaufaniu związek..nie umiem tego zrobić mimo ze mam 38 lat.
nauczyć się ufać -podchodzic bez nadmiernych emocji i ekscytacji do wielu spraw..ot tak po prostu..spokoju.
uwolnic sie od roli “bohaterki-opiekunki”
dbać o swoje potrzeby,realizować je nie tylko od czasu do czasu,być ich świadoma częsciej i cześciej.
pokochac siebie.
Ja bym chciał zapomnieć zakrwawioną twarz mojej babci kiedy wychodziła z łazienki po rozmowie z moim tatą. Chciałbym uwolnić się w końcu od niego – teraz dogorywa w swoim mieszkaniu, nie może ruszać nogami i chyba zapija się na śmierć ale nie przeszkadza mu to żeby dzwonić i żądać pomocy bo przecież jestem jego synem. Chciałbym też wybaczyć matce za to że mnie tam wysyłała już po rozwodzie na ferie i na wakacje. To były najgorsze chwile mojego dzieciństwa. Dziś nie mam kolegów i sam sobie nie potrafię pomóc.
chciałabym w końcu potrafić zaakceptować siebie ,czuć się dobrze z sobą nie czuć się ciągle gorsza od innych ludzi nie myśleć już o przeszłości o tym jak czułam się okropnie gdy rodzice o mnie zapominali,gdy matka piła i się mną nie zajmowała gdy czułam jak jestem dla niej nikim ,jak każdy dzień przeżyty z rodzicami był lękiem, strachem co się zaraz wydarzy … i do dziś jakoś boje się ludzi a ja już nie chce ciągle żyć z lękiem, strachem o przyszłość ,chce wiedzieć kim jestem i czuć się ważna dla kogoś żeby ktoś mnie w końcu pokochał , nie czuć tej samotności która jest zemną każdego dnia
A ja najbardziej chciałabym, aby mój 4 letni synek nie był w przyszłości DDD…
zrobienie kroku w przód,
zaakceptowanie wyborów już dawno podjętych, cieszenie się chwilą, a przede wszystkim chciałabym móc cieszyć się młodością, przestać doszukiwać się wad u najcudowniejszego mężczyzny pod słońcem z którym mogę być. Chciałabym przestać stwarzać sobie problemy…
Ciągle tracę znajomych… ranię ludzi… nie potrafię żyć w społeczeństwie…
Terapia to dla mnie najlepsze wyjście ale obawiam się, że zabraknie mi sił, odwagi żeby pójść,,, 🙁
pieknie to ujelas z doszukiwaniem sie wad u partnera..ja robie to juz od ponad 10 lat nie umiejac sie pogodzis z soba samym
Chciałabym odnaleźć sens, poczuć czasem trochę szczęścia i nie bać się wszystkiego, a także mieć kogoś kto mnie pokocha i ja jego. Aktualnie niemożliwe.
Na drugim miejscu chciałabym się pozbyć moich dolegliwości fizycznych, które bardzo utrudniają mi życie a związane są silnie z nerwicą.
Terapia przede mną, boję się i cieszę jednocześnie.
Dobrze, że jest taka strona, zapraszam również na mój blog. Pozdrawiam serdecznie!
Ja dla małej zmiany napiszę iż życzę wszystkim aby udało wam się zacząć i skończyć terapię DDA i żebyście potrafili wyciągnąć z niej co najlepsze dla was!
Powodzenia!
To co chciałabym najbardziej zmienić w moim zyciu i to w pierwszej kolejności to pozbyć się napięcia, lęku , który towarzyszy mi prawie bez przerwy, szczególnie teraz gdy wprowadzam zmiany w moim zyciu- to głownie lęk przed zmianą , przed odrzuceniem, brakiem akceptacji, zrozumieniem
Zdecydowanie w pierwszym rzędzie pokonanie strachu przed bliskością. Z jednej strony potrzebuję tego, z drugiej – na pewnym etapie relacji wyhamowuję i STOP. Nie ma opcji “pełne zaufanie”. Nie ma opcji “pełne zaangażowanie”. Boję się ufać, boję się być zależna, mam palącą potrzebę kontrolowania tego co we mnie i dookoła mnie. Jestem pewna, że jest to najistotniejszy spośród moich, DDA, problemów w relacjach z ludźmi.
moi kochani ,jest mi tak bliskie wasze cierpienie,
zycie w rodzinie alkoholowej jest jak pietno, dlatego im wczesniej podjeta jest terapia tym lepiej.
Ja nie znosze swojej matki choc to ojciec ma problem alkoholowy , czasami mysle ze majac taka kobiete u boku musial sie rozpic.
Ale to ojciec jak mialam 17 lat powiedzial ze mnie nienawidzi , czulam sie jak niepotrzebny kundel.
Wyszlam na ludzi ale jestem wewnetrznie okaleczona, bardzo pozno dowiedzialm sie ze alkoholzm to choroba ktora trzeba powstrzymac.
1. Abym nie miała takiej potrzeby zabiegania i starania się o akceptację każdej osoby, a zwłaszcza osób na których mi zależy;
2. Abym nauczyła się wiedzieć czego chcę (dotyczy to nawet najprostszych rzeczy, np.: spotkania z koleżankami – nie wiem czy tego chcę czy tylko boje się urazić je odmową).
Pozdrawiam.
chciałabym przede wszystkim zyskać wsparcie mojego męża, by o siebie “zawalczyć” – to jest dla mnie najważniejsze.
jeżeli go nie uzyskam, chciałabym znaleźć w sobie tyle siły, by wspierać samą siebie w tym, żeby od niego odejść.
Boję się bliskości, a tak bardzo tego potrzebuję. Jeżeli jakiś mężczyzna się mną interesuje, to w fazie początkowej jest wszystko ok, ale jak zauważam, że zaczyna to zmierzać do bliższej relacji – uciekam :(. Czuję, że brakuje mi powietrza, że nie mam kontroli nad tym co się ze mną dzieje, nad tym co dzieje się w moim życiu. A mogłoby być tak fantastycznie. Chcę kochać i być kochana, chcę przeżyć wszystkie pozytywne uczucia!!!! I potrafić to dostrzec i skorzystać z tego. Ale nadal nie jestem pewna czy potrafię.
Moim problemem jest również okazywanie uczuć (tych pozytywnych): w środku mogę skakać z radości, a na zewnątrz nic nie wyjdzie – jakby to miało spowodować, że moje “wspaniałe”, “uporządkowane” życie się skończy. Nie potrafię również odbierać pozytywnych uczuć od innych- ciągle mam wrażenie, że to nie jest prawda, że ktoś mnie wykorzysta. Ale tak można egzystować przez całe życie, nigdy nie doznając prawdziwego szczęścia. Gdzie w tym wszystkim jest sens. W życiu liczy się miłość, oddanie, radość!!!!! Będę próbowała to osiągnąć i mam ogromną nadzieję, że mi się uda 🙂 Teraz – po terapii- jestem silniejsza i pozytywne myślenie pomaga w funkcjonowaniu – aż chce się więcej 🙂 Całe życie będę DDA, ale w końcu wejdzie mi w krew wszystko to, co inni już dawno mają zakorzenione, nauczone ! W moim przypadku wszystko dzieje się wolniej i później niż w życiu innych ludzi, ale może to i dobrze…oby starczyło mi życia na przyjemności dnia codziennego.
Zycia z partnerem ktory jest dla mnie najwazniejszy na swiecie i przez to stalem sie zaborczy kontrolujacy kazdy jego krok
Czy ktos potrafi pomoc
1) brak zaufania do innych ludzi, przeświadczenie, że wszyscy wokół maja złe zamiary, są wrogo nastawieni nie można na nich polegać (tak jak na ojcu, który zawsze mógł wrócic do domu pijany)
2) lęk przed porzuceniem przez bliska osobę
3) brak wiary we własne siły brak zaufania do samego siebie, że potrafie stanąć we własnej obronie, że nie ucieknę, zemdleję (tak jak nie mogłem bedąc dzieckiem stanąć w obronie matki)
4) przestac się postrzegac jako ofiarę,
NAJWIĘKSZY PROBLEM NR 1:
– Chcę wyjść z roli ofiary i przestać się katować odbierającym mi wiary myślami.
– Chcę nauczyć się ufać ludziom bez myśli że chcą mnie wykorzystać lub zranić.
RESZTA PROBLEMÓW:
– Chcę nauczyć się dawać dobro ludziom bez myśli że wykorzystają to przeciwko mnie.
– Chcę zbudować swoje poczucie wartości.
– Chcę znaleźć cel w swoim życiu.
– Chcę być pewna swoich uczuć i myśli bez poczucia winy.
Witam, ja mam najwiekszy problem z nawiązywaniem bliskich relcji zarówno jesli chodzi o przyjaznie, jak róznież o bliskie relacje z mężczyznami, zachowuje dystans, mam wrażenie ze jestem bardziej obserwatorem niż uczestnikiem zycia. W swoich związkach przyjmuje postawe karzącą facetów, pewnie wynika to z urazu do ojca alkoholika, w stosunku do kobiet jestem uległa, tak jak w stosunku do mojej mamy. Jestem osobą mało asertywyną, to napewno chciałabym w sobie zmienić,mało pewną siebie, zaleknioną, i ciągle porównującą sie z innymi, czuje sie gorsza od innych, w wyniku tego częto sie izoluje. Prawie rok chodze na terapie dla dda i mysle że wiele rzeczy już zrozumiałam, bynajmniej wiem jak byc nie powinno i jakie zachowania sa niezdrowe, próbuje sibie w noych sytuacjach, staram sie nie bać:( mimo wszystko czuje sie samotna, bo przez tyle lat nie nawiązałam zadnej trwałej pzryjazni, mój osttani związek rozpadł sie i chyba do tej pory nie potrafie sie z tym pogodzić mimo że minęły prawie 2 lata od rozstania. Mam 26 lat i podobno całe zycie przede mna a ja mam poczucie ze tyle mnie ominęło i ze tego juz nie nadrobie nie dogonie innych w osiagnięciach życiowych, choc podobno nie o to chodzi. “Nie ważny jest cel ważna jest droga” staram sie o tym mysleć w swojej codziennej, samotnej drodze, tylko jeszcze nie wiem dokąd ona mnie zawiedzie, mam nadzieje, że ku lepszemu… pozdrawiam
Nauczyć się mówić o swoich uczuciach, potrzebach, przemyśleniach. A także mieć swoje zdanie i umieć je wyrazić i obronić.
Umieć obserwować otoczenie i wyciągać wnioski.
Nie bać się przyszłości, tylko uwierzyć w siebie, we własne możliwości i dążyć do realizacji celu.
Największy problem to moja rzeczywistość…mam nie raz poczucie, że nie jestem sobą, że żyję odgrywając role, które nie wypływają z tego kim jestem…sądzę, że tak jest od dzieciństwa…od czasu mojej ucieczki od świata…od rodziny i tego co działo się w moim domu…napiszcie proszę jak radzicie sobie z odnalezieniem siebie po takich przeżyciach…z odbudowaniem lub powołaniem własnej tożsamości…rzeczywistości
maja13
22, Maj, 2010 o 8:21 pm
Jestem ogólnie osobą uśmiechniętą, nie przyznaję się do swoim problemów, a wewnątrz siebie noszę ból z którym nie umiem się z nikim podzielić. Nie potrafię swobodnie wyrażać swoich uczuć. Unikam zażyłości z innymi ludźmi albo uciekam przed nią !!!
Mam trudności w podejmowaniu najprostszych decyzji, niskie poczucie wartości powoduje że czuje się gorsza od innych !!! I mogłabym tak wymieniać jeszcze wiele……………………….
potrzbuje pomocy
TERAZ
blagam
Darko,
pomoc terapeutyczna dla DDA jest w prawie każdej poradni leczenia uzależnień (świadczona w ramach NFZ)
Problem w tym ze ja mieszkam w Anglii tu nie jest tak latwo:(
Jeżeli nie masz dostępu do terapii, podaję polskojęzyczne grupy wsparcia DDA
WIELKA BRYTANIA:
Aberdeen
–czwartek, godz. 19:00
St. Mary’s Cathedral
20 Huntly Street
AB10 1SH
(tam gdzie się odbywają polskie msze w niedzielę o 15.00)
spotykamy się przed Kościołem
grupa “Lotos”, kontakt: dda.aberdeen@wp.pl
Leeds
–niedziela, g. 17.00
Polski Ośrodek przy polskim kościele w Leeds
Newton Hill Road, Leeds, LS7 4JE, (I piętro)
dojazd autobusami: 2, 3, 3a, 36 (ośrodek znajduje sie obok szpitala Chapel Allerton Hospital)
kontakt: dda.ddd.leeds@gmail.com
Londyn
–środa, godz. 20.15-22.15
–niedziela, godz. 17.00-19.00
Polska grupa DDA/DDD przy Polskim Kościele
Londyn-Ealing 2 Windsor Road W5 5PD, sala ks. Jerzego Popiełuszki
dojazd metrem Central Line and District Line na Ealing Brodway
(około 150 metrów od stacji metra)
W tym samym miejscu spotyka się grupa AN (Anonimowi Narkomani) w poniedziałek 20.00-21.30 oraz piątek godz.20.00-22.00!
Również dwie grupy AA (liczne, około 20-30 osób) w sobotę godz. 17.30-19.30 oraz niedzielę godz. 20.00-22.00.
W czwartki o 20:30 w tym miejscu odbywają się spotkania polskiej grupy wsparcia SLAA (uzależnionych od seksu i miłości).
Southampton
–poniedziałek, godz. 20:00
Ośrodek Polski przy Portswood Road
Z czym chciałbym sie uporać.
– z brakiem akceptacji samego siebie
– z porażajacym strachem że nikt mnie nie zaakceptuje takiego jaki jestem. że zostanę sam. co będzie potwierdzeniem tego że jestem nikim.
– chcialbym tez mieć więcej siły do zmiany tego co w sobie odkrywam a co mi sie nie podoba. Nieźle potrafię funkcjonować kiedy ktoś inny wskazuje drogę, kiedy sam mam kierować swoim życiem to zaczynam się gubić.
Jestem na samym początku, bo czytając to wszystko, dopiero teraz do mnie dociera, kim naprawdę jestem. Od długiego czasu borykam się z wieloma pytaniami, na które do tej pory nie znałam odpowiedzi. Jedną, najważniejszą z nich jest ta, która uświadamia mi, że jestem DDA.
I tak jak większość:
– pragnę być radosna i cieszyć się szczerze z życia
– chcę ufać sobie i innym
– chcę być miła dla otoczenia
– chcę czuć prawidziwe uczucia, a nie wyobrażenie o nich
– nie chcę czuć się wiecznie winna za wszystko
– chcę być asertywna i nie bać się ludzi
– chcę być czasem egoistką bez poczucia winy
– …. jest tego tyle, że o wiele za dużo ….
Muszę iść na terapię, bo zatracam się we wszystkim.
Pokonanie moich ograniczeń, w które zaliczam nerwicę lękową i fakt, że źle postrzegam siebie, swoje emocje, impulsywność, która niszczy moje związki.
Jestem osobą kochającą za bardzo.Kocham tak jak moja matka:niedowierzam,kontroluję,węszę, liczę, sprawdzam.Kocham interesownie, wychowuję parnera,poprawiam, nie umiem go zaakceptowac takim jaki jest,jestem z nim ,bo nie umiem być sama.Ale w końcu wypalam się i go zostawam, bo czuję się samotna z nim .Jeśli trafię na Partnera DDA to on sie na takie traktowanie “nawet” zgadza,nie zostawia mnie, rozpacza kiedy odchodzę.Ale jeśli trafiam na kogoś , kto ma wysokie poczucie własnej wartości, ma mnie dość, ja zaś oczywiście kocham za bardzo,kocham wg.starego schematu,wzoru, bo tylko tak umiem.I on sie wycofuje.
Moim głównym problemem jest jak kochać partnera i stworzyć udany zwiazek?
Jestem w sytuacji Twoich partnerów z dda. Jestem w związku, mam dzieci i niedawno się obudziłem…to bardzo bolesne, wierz mi, odejście osoby, która tak naprawdę ma zastąpić rodziców…bo tak to wygląda u dda. Sama myśl o tym, że partner może odejść zmraża dosłownie w przerażeniu…nie możesz nic mówić, ruszyć się, zrobić żadnego gestu, nawet łzy nie płyną, bo przecież nie wolno było płakać, bo “jeszcze szybciej odejdzie…a tak to jest jakaś iskierka nadziei” Dla Ciebie i innych będzie lepiej powstrzymać się od głębszych związków uczuciowych dopóki nie staniesz emocjonalnie na nogi…wiem łatwo jest doradzać i takie tam
Przede wszystkim chciałabym zbudować swoje poczucie wartości i wyjść z roli ofiary. Kolejnym problemem jest strach przed ludźmi. Jednocześnie mam kłopot aby komuś zaufać, ciagle tworzę czarne scenariusze, że ktoś nie ma wobec mnie uczciwych zamiarów. Nie potrafię stworzyć stałego związku, wartościowych partnerów odrzucam zaraz na początku z przekonaniem, że na nich nie zasługuję, czuję się gorsza. Często działam bardzo impulsywnie i reaguję złością, a później tego żałuję. Nie potrafię konstruktywnie wyrażać swoich emocji. W najprostszych sytuacjach nie wiem jak mam postąpić , jak się zachować. Często pomimo, że się z czymś nie zgadzam postępuję wbrew sobie. Nie potrafię stawiać granic. Najbardziej przeszkadza mi moja samotność i izolacja od ludzi. Bardzo chciałabym to zmienić.
.poniewaz wiekszosc wpisow pochodzi od kobiet to ja napisze o moim(MESKIM) problemie.
bylem w kilku zwiazka i podczas nich zawsze zdradzalem partnerki,obojetnie czy je kochalem czy nie.prostytutki ,kolezanki a jak bylo malo to ujme to dosadnie, onanizm.
z czego to winikalo… przedewszystkim z wewnetrznej checi podniesienia dawki emocji do maksimum do stanu kiedy az sie trzaslem na mysl o zdradzie gdzie zachowawalem sie ktos kto zaraz ma w skoczyc pod pociag ,nie myslalem tylko dzialalem.przeciesz normalne zycie bylo za normalne .
teraz zrozumialem ze najlatwiej dla mnie bylo wejsc w stan niepokoju gdy umawialem sie z kobietami pomimo ze mialem stala partnerke.ale to dodawalo mi kopa.podobnego dostawalem od swojego ojca przez cale moje dziecinstwo.dzis walcze z tym nie chce azeby doswiadczenia z dziecinstwa zaburzyly moja sfere seksualna.prosze jednoczesnie o wypowiedz innych majacych podobne zachowania.
najważniejsze dla mnie to zapanować nad emocjami, nie wpadać tak często w złość z bzdurnych powodów…
poza tym cała masa innych rzeczy : chciałabym nauczyć mówić dziękuję (mam z tym problem), nauczyć się przyjmować komplementy, doprowadzać do końca wszystko co postanowię i zaplanuję, nie być tak łatwowierna.. uwierzyć w siebie…
A Ja wkoncu zaczolem DDA jestem pod wielkim wrazeniem i pelnym nadzieji
nieśmiałość jakoś opanowałam – ale nie do końca. nie jestem spontaniczna. “nic nie jesteś warta i do niczego nie dojdziesz” – to taka pamiątka z domu rodzinnego. nie potrafię się pozbierać i zrobić coś do końca. boję się ludzi – choć sprawiam wrażenie wyluzowanej. ta maska….
Moim największym problemem jest wrażenie inności. Nie umiem tworzyć normalnych relacji i wydaje mi się, że inni to wyczuwają i dystansują się ode mnie, tak jak ja od nich. A po za tym jak mi się podoba dziewczyna to nie startuję do niej, gdyż myślę sobie, żeby nie zmarnowała sobie życia z gościem, który ma jakieś kompleksy, albo jest nudny, albo nie da jej tego co inny – normalny.
jestem DDA i UA.
wczoraj uczestniczyłam w Ustawieniach rodzinnych Berta Hellingera. zaplanowana zmiana dotyczyła również dziedzictwa po rodzinie alkoholowej.
polecam – nie jest to tania impreza, ale uważam, że warto z niej skorzystać, żeby naprawdę pozbyć się tego bagażu i zacząć budować swoje nowe życie.
Moim najwiekszym problemem jest SAMOTNOSC. Nie potrafie nawiazywac pozytywnych i dlugotrwalych relacji z ludzmi. Uciekam od wszelkich zwiazkow.
Mam 29 lati chcialabym zalozyc rodzine. Obawiam sie jednak ze na dzien dzisiejszy to niemozliwe. Bardzo mnie to boli.
Nie mam rowniez przyjaciol, kolegow tak – glownie z pracy,ale nie przyjaciol.
Skazuje sie na samotnosc bo nie potrafie inaczej.
ja najbardziej chcialbym czuć sie dobrze sam ze soba caly czas. co przez to rozumiem to nie musiec ciagle szukac akceptacji innych…chcialbym byc w optymalnym stanie emocjonalnym od rana do wieczora, zredukowac te bezproduktywne momenty do minimum.czuc wiecej szczescia na co dzien bez zadnego konkretnego powodu. jestem i dlatego sie usmiecham ,czuje radosc i energie!! to chcialbym zmienic w pierwszej kolejnosci. mam takie dni kiedy nie ma dla mnie rzeczy niemozliwych. chcialbym zeby tych dni bylo coraz wiecej. chce sie pozbyc rozchwiania emocjonalnego,prokrastynacji, chorob psychosomatycznych,braku wiary w siebie.
pozdrawiam wszystkich
byłam na ustawieniach rodzinnych Hellingera – m. in. w związku z moim DDA i moim związkiem.
Puściłam kontrolę. Jest mi dobrze ze sobą. Dobrze śpię. Czuję, że jestem wolna. Zaakceptowałam siebie. Odpuszczam sobie rzeczy „za wszelką cenę”.
Polecam!
Moim największym problemem jest lęk przed bliskością. Od wielu lat zależy mi na pewnym mężczyźnie, który też jest dda. On ma podobny problem do mojego. “Ucieka” przed miłością w każdy możliwy sposób. Boję się powiedzieć mu wprost to, co do niego czuję, boję się odrzucenia, wyśmiania, nazwania głupią. Słyszałam to przecież przez całe życie. Poświęciłam wszystko po to żeby zdobyć wykształcenie, dobrą pracę – tylko po to żeby dziś usłyszeć- “Mogłaś zostać lekarzem, skoro jesteś taka mądra”. Słowa “taka mądra” są jak trucizna nieustannie sącząca się z mojego umysłu i serca. Kocham Marka przez całe swoje życie i nawet nie wiem czy on mnie chce, czy mu po prostu zależy. Nie walcze o niego. Gdy próbuje spotykam sie z murem oziębłości i niechęci (łudzę się że to jego maska bo jest dda jak ja, ale tak na prawdę nie wiem jaka jest prawda, może tak po prostu ma mnie gdzieś). Mam 26 lat – ubzdurałam sobie, że jeśli wyjdę za mąż moje problemy znikną, że uniknę hańby staropanieństwa… Gdzie jesteś książę z bajki? Brzmi infantylnie, ale takie jest moje myślenie – etap podstawówki a podobno jestem dorosłą kobietą… Pomocy… Co robić?
koleżanka AA poszła na to jako uzupełnienie swojej terapii – polecił jej terapeuta.
pomyślałam że moje DDA (i dodatek DDA męża, i rozpacz, że nasze dzieci to też DDA) – wszystko to i wiele innych rzeczy (np. zdrady i kłamstwa mojego męża) sprawiły, iż poszłam na ustawienia. to rodzaj psychodramy skupionej na problemie i jego rozwiązaniu.
to odszukiwanie korzeni problemów i ich uwalnianie, robienie miejsca na nowego siebie. puszczają zablokowane emocje.
działa, to najważniejsze dla mnie.
1) ped do znalezienia sie pod sciana , bez wyjscia.2) Co to jest zyc normalnie? 3)Perfekcjonizm 4)Niskie poczucie wlasnej wartosci. Na poczatek styka.
Ja najbardziej chcialabym sie nauczyc chciec!!
Boje sie czegos pragnac bo boli rozczarowanie ze tego nie bede miala. Chcialbym sie nauczyc korzystac i dawac bliskosc bo boje sie bliskosci bo bardzo potem boli jak sie jest odepchnietym.
Chcialabym uwolnic sie od wspomnien tego co tak bardzo bolalo jak bylam dzieckiem, chcialabym dorosnac. A na koniec prawie to wszystko co napisali poprzednicy.
Mam to samo…i coraz bardziej jasne odczucie, że jestem dzieckiem mając czterdzieści kilka lat
Kochani! jako typowa DDA miałam to większość tego o czym piszecie.
Maska swobodnej, zawsze radzącej sobie kobiety (o, tak, po latach doszłam do mistrzostwa), a w środku wciąż wciąż małe przestraszone dziecko, nieradzące sobie z życiem i związkiem, nieśmiałe, niezasługujące, obawiające się zwłaszcza swoich własnych dorosłych już dzieci… przecież wiecie, więc co będę wymieniać…).
Poszłam na „Ustawienia rodzinne Berta Hellingera”. Fakt – nie są tanie. ale warto było! Proces uwolnił mnie od najtrudniejszych rzeczy: wiecznej kontroli i problemu w związku – naprawdę to czuję i to się dzieje. Nie muszę już czuwać nad wszystkim w domu i w pracy i gdziekolwiek – wiem, że to było chwilami upierdliwe i dla mnie i dla otoczenia, ale wcześniej nie potrafiłam przestać kontrolować. Zmieniło się moje podejście do wielu rzeczy – i ludzie mnie postrzegają jako inną, mniej kategoryczną, mniej spiętą.
Dajcie sobie prezent w postaci pójścia na ustawienia – to naprawdę świetna terapia – „zdrowienie” trwa do 2 lat, więc nie spodziewajmy się cudu zaraz po spotkaniu i spektakularnych zmian – ale zmiana zawsze się pojawia, zwłaszcza w czasie.
witam.
ja rowniez chcialbym pokonac swoj strach przede wszystkim przed ludzmi.
zaczynam powoli wierzyc ze jestem wartosciowa osoba ale wciaz uwazam sie za gorsza albo za najlepsza ktora musze bys.
ze skrajnosci w skrajnosc.
Pozdrowienia dla wszystkich dda i dla pani Joanny.
dziekuje za ta strone
od tej strony zaczelam swoja wedrowke.
nie jest mi łatwo być . już mi wszystko jedno . zawisłam gdzieś między niebem a ziemią.
popadam w skrajności .raz mi źle raz dobrze.
jestem raczej osobą wesołą ,często się uśmiecham rozweselam ludzi ,ale bywa, że czuję nienawiść od ludzi ,że spiskują przeciwko mnie .potem odwracam się i mówię sobie ,że nic mnie to nie obchodzi i staram się to lekceważyć .
nie boję się ludzi .potrafię zaprzyjaźnić się prawie z każdym ,ale jest to przyjaźń tylko z mojej strony,bo nie potrafię nikomu do końca zaufać.
Co robię ,żeby to zmienić ?teraz nic ,bo mi się nie chce nic robić.
nadeszły moje złe dni i chce mi się wyć.
czuję bezradność.
czy ta terapia sie rozni od DDA?
Właściwie „Zrezygnowana” napisała za mnie wszystko…Czuję w sobie taki chaos ,że nie wiem za co się zabrać najpierw…
Dziękuję Pani Joannie za tę stronę ;] i pozdrawiam wszystkich DDA
Ja byłam w swojej rodzinie takim dzieckiem we mgle. Najmłodsza, zawsze gdzieś z boku, zawsze w swoim świecie, ptaszki, kwiatki, zwierzątka. Mój mąż był dla mnie ochroną przed ludźmi i światem zewnętrznym. Był bardziej ojcem niż partnerem, bo prawdziwy ojciec był zawsze „nieobecny”. Uczę się dorastać, uczę się wychodzić z mgły, określać czego chcę, co lubię, co chcę robić, kim jestem. Uczę się wychodzić ze swojego kokonu i otwierać na ludzi. Wciąż łatwiej jest mi przebywać w samotności…, tak trudno być z ludźmi.., tak trudno być nawet z partnerem….
najbardziej zależałoby mi na tym zeby lepiej panowac nad emocjami: lek, strach, obawy,poczucie ze jestm gorsza i sobie nie poradze, poczucie krzywdy, straty.
boje sie wyzań , szybko rezygnuje i sie zniechecam. gdy cos mi nie wychodzi, słysze słowa moich rodziców ze jestem do niczego, ze nic ze mnie nie bedzie, ciagłe porównywanie z innymi w ktorym wypadam negatywnie. jestem zbyt wrazliwa, wszystkim sie przejmuje i przezywam, zamiast zajac sie czyms konstruktywnym. nie umiem zostawic tego co było z tyłu. moje terazniejszosc miesza sie z przeszzłoscia co uniemozliwia mi normalne funkcjonowanie.
I CAŁE MOJE ZYCIE ZYŁAM PODPORZADKOWUJAC SIE DECYZJA INNYCH, BO UWAZAŁAM ZE JESTEM MNIEJ WAZNA OD INNYCH A MOIJE POTRZEBY SA MNIEJ ISTOTNE NIZ TO CZEGO OCZEKUJA OD MNIE INNI.
Był czas kiedy chciałam zmienić wiele w swoim życiu.Teraz zawisłam gdzieś nie wiadomo gdzie.
Któregoś dnia coś we mnie ”pękło”i przestałam się bać, przestałam cokolwiek czuć .żyję z dnia na dzień udając niekiedy .że jest mi smutno albo, że się martwię ,bo tak by wypadało ,ale tak naprawdę nie czuję nic .
Ciągle jestem niepewna ,rozżalona nie wiadomo dlaczego i czasem wybucham złością czego potem żałuję.
Już nie mam marzeń i chyba tak naprawdę ich nie miałam albo były bardzo skromne. Coś je zagłuszyło-nie wiem co?Myślę czasem ,że ja to nie ja ,że powinnam być gdzieś w innym życiu,albo w ogóle powinno mnie nie być .
Doskonale Cię rozumiem.Mam też podobne odczucia i wiem, że nie jest łatwo.Niezdecydowanie doprowadza mnie do szału.Nie umiem podjąć sama decyzji za długo analizuję .Może to jest właśnie mój cel do zmiany…
Nienawiść do ojca za to wszystko co zrobił. Lęk przed ludźmi, nawet przed banalnymi rzeczami jak zadzwonienie gdzieś, odebranie telefonu, wyjście z domu.
Witam.. Ja wszystkie DDA mam podobne problemy jak nie takie same, ale… JESTEM WARTOŚCIOWYM CZŁOWIEKIEM BO ROZPOCZĘŁAM W KWIETNIU TERAPIE, BO CHCE COS W ŻYCIU ZMIENIĆ, ZMIENIĆ NA LEPSZE! WSZYSTKO ZALEŻY ODE MNIE.
Pozdrawiam serdecznie i życzę lepszego.:)
A ja chcialabym czuc sie kochana i potrzebna. Chce tez byc radosna i bardziej beztroska. chce sie czuc bezpieczna. Tak bardzo chce,zeby ludzie cieszyli sie na moj widok,zeby mnie pokochali,bo czuje sie tak straszliwie samotna. Chce uwierzyc w to ,ze moge miec swietna prace,ze nie musze wykonywac zajec ponizej moich kwalifikacji za marne pieniadze ze strachu,ze na drugi dzien nie bede miala na chleb.
Nie chce byc juz dluzej smutna. I tak bardzo chce sie poczuc atrakcyjna,a przede wszsytkich chce pokochac sama siebie
A ja…ja już sama nie wiem…chce chciec, chce wiedziec czego chce, nie chce juz czuc tego zamieszania, tych ciaglych watpliwosci.Chce zyc, a nie ciagle sie zastanawiac czy to jest dobre czy to jest zle, czy powinnam czy nie powinnam.Chce sie nie bac,chce wreszcie cos zrobicz moim zyciem. Chce nie byc bierna,chce czuc…ale sie boje, cos mi na to nie pozwala.Chce byc spontaniczna, chce czasami zaryzykowac, chce nie bac sie siebie i swoich uczuc.Chce nie bac sie ludzi, nie uciekac od nich. I chce wierzyc, ze to jest rozwiazaniem. Bo ja nie wiem czego ja chce i czy jest w ogole cos co mi moze pomoc. I nie wiem w jaki sposob szukac tego czegos-sama?z kims?Czy ja w ogole jestem zdolna do bycia z kims?do dzielenia sie z ludzmi samą sobą?I chce wierzyc,ze ktos mnie mozepokochac taka jaka jestem, ze jeszcze nie wszystko stracone.Chce wierzyc, ze bedzie dobrze…
chciałabym miec poczucie swojej wartości.bo obecnie to go nie hyba nie ma ;/
wyjśc z roli ofiary..
wyjśc z domu i wierzyć w siebie..znaleźć pracę i tym samym odciąć sie od oceny, krytyki rodziny i siebie samej.
miec dystans do siebie i do innych
miec granice i wyrażać swoje potrzeby, emocje bez wprowadzania innych w poczucie winy.
uwierzyć w siebie że dam sobie radę i że moge się wyprowadzić z domu. Zaufac ludziom, zaufać terapeutce , ze to co robi to nie atak na mnie ale ..pomoc. – obecnie to hyba największy jest problem..bo ta pani jest bardzo bezpośrednia..jest to trudne , ciężkie dla mnie. Reaguje lękiem, bardzo sie denerwuję., nie jestem w stanie zjęść nic konkretnego przed spotkaniem. i wiele innych stanów somatycznych sie zdarza.
Najgorsze jest niszczenie siebie od środka, ten wewnętrzny niepokój, czy też lęk. Porównywanie się, brak pewności lub udawana pewność siebie, brak poczucia własnej wartości. Szukanie akceptacji, przypodobywanie się. Udawanie kogoś kim się nie jest. Przyciąganie sytuacji, huśtawek emocjonalnych, własne myśli.
Od niedawna uświadomiłam sobie, że jestem DDA, choć mój tato wyprowadził się z domu jak miałam 5 lat. On miał toksyczną, surową matkę i ojca, który swego czasu lubił sobie wypić, moja mama to samo. Znalezli się. Po rozpadzie małżeństwa on mieszkał ze swoją matką. My z mamą u babci, co się znęcała nad nami wszystkimi psychicznie. Ale problemu nie było i nie ma. Został wyparty z pamięci, ze wspomnień.
Jestem na początku drogi do zdrowienia. I ten wewnętrzny niepokój zniknął, jakby coś pękło. Mam 25 lat i czuję to po raz pierwszy. Przerywam łańcuch, chcę żyć inaczej.
Marzę o stabilizacji i normalnym życiu. Spacerach z rodziną i ich zrozumienia. Zaufać mojemu mężowi.
Chciałabym:
-wierzyć w siebie
-przestać sie porównywać z innymi , tym samym przestać traktować się jako gorszą
– mieć zaufanie
– wiedzieć czego chcę
-wiedzieć co mnie uszczęśliwia
– chciałabym być zadowolona
Ja bym chciał zaufać moim emocjom i przeżywać je po prostu.
hej, kto by chcial pogadac o naszych problemach ze mna?
Brzmi to jak propozycja do uzalania się nad sobą, ale tak to własnie jest.
zapraszam na earthwind@wp.pl
Witam!
Szukam, czytam, przeglądam informacje na temat dorosłych dzieci rodzin dysfunkcyjnych i nadal nie wiem jak pomóc mojej dziewczynie, w zasadzie już byłej dziewczynie. Otóż, wychowała się Ona w rodzinie, gdzie ojciec znęcał się psychicznie, pił, krzyczał, rzucał czym popadnie. Matka z początku była bezsilna, teraz czeka na rozwód. Moja dziewczyna wraz z braćmi wyjechała za granicę. Wiem, że będąc w domu miała podwójne życie: na zewnątrz- dusza towarzystwa, silna, nie dawała po sobie poznać, że coś jest nie tak; w domu- zagłuszona przez ojca.
Poznałam Ją jako dobrą, ciepłą, wrażliwą dziewczynę. Mieszamy 200km od siebie, ale to nie problem, mamy dogodny dojazd. Spędziłyśmy razem wspaniałe chwile, obie dbałyśmy o siebie, nie mogło być lepiej, mamy tyle wspólnego. Przez ten czas nie wydarzyło się nic złego, aż do momentu, kiedy przerwała nam cisza, a później telefon od Niej. Powiedziała, że mnie kocha, ale…
nie wie co się z Nią dzieje, nie potrafi się określić, po czasie stwierdziła, że przez ojca nie umie być szczęśliwa, że i tak by ode mnie odchodziła, że zawsze uciekała. Gdybym krzyczała, stwarzała problemy, pewnie zostałaby dłużej, bo umie przetrwać w takim otoczeniu, umie się bronić. Nigdy nie była z kimś, kto byłby dobry i spokojny. Jest silną osobą, towarzyską, wesołą, ale w tam głęboko w środku jest bardzo pogubiona i zawsze będzie uciekać od jakiegokolwiek związku. A przecież nienawidzi tego, co miała w domu, wiem że chce stworzyć kochającą rodzinę i być z kimś do końca. Ale teraz te plany wydają się Jej nieosiągalne. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek chciała do mnie wrócić, może za dużo wiem, może po pewnym okresie będzie chciała zacząć wszystko od nowa, z inną osobą. Ja chcę Jej po prostu pomóc, ale nie wiem jak…
a ja bym chciala po prostu byc soba?
tylko co to znaczy…
byc soba, nie bac sie ludzi, wiem ze jesli ja zaakceptuje siebie to i inni mnie zaakceptuja…
nie wiem jaka jestem, nie mam swojej tozsamosci…
zaczynam terapie… choc mialam juz mysli ze nie jest tak zle i ze pewnie jej nie skoncze… ale musze wytrwac…
eh ciezko, normalne zycie, bez leku, doskonalosci a ze zgoda na wlasne ja
ja tez juz zaczolem terapie,mija juz 7 miesiac i dopiero zaczynam zauwazac jakies male skutki,ale aby zobaczyc duza zmiane trzeba pracowac nad soba i to cholernie ciezko ze az boli
pozdrawiam
Chciałabym wreszcie ułożyć sobie życie, umieć kochać, zaufać i otworzyć się przed ukochaną osobą. Obecnie jestem z żonatym mężczyzną, mam świadomość, że jest to toksyczne, ale w jakiś sposób dla mnie bezpieczne. Od paru miesięcy jestem w terapii, uczę się poczucia własnej wartości i szacunku do siebie. Mimo, że jestem dorosłą kobietą wciąż czuję się jak mała dziewczynka i bez względu na to, jak wiele jestem w stanie osiągnąć, wciąż porównuję się z innymi i ciągle wychodzi mi na to, że oni są ode mnie lepsi.. Chciałabym mieć w sobie lekkość, umieć żartować, a nie brać wszystkiego dosłownie, wiedzieć, jak mam się zachować w sytuacjach, gdy nie dostaję od partnera tego, co potrzebuję, nauczyć się komunikowania własnych potrzeb.
To, co mi w życiu pomaga to kontakt z Aniołami, jest piękna książka Doreen Virtue „Przesłania Aniołów”, serdecznie polecam.
Życzę Wam wszelkiej obfitości w Nowym Roku.
Nie umiem znaleźć sobie przyjaciół.Zawsze jakoś tak się dzieje, że jakby do nikogo nie pasuję. Zbyt bardzo ranię ludzi przez moją otwartość i szczerość.
Ludzie nie lubią prawdy o sobie.Jest to zbyt bolesne.
Kurcze jakie to odkrywcze…ten mój perfekcjonizm, brak wiary w siebie, niskie poczucie wartości, nie umiejętność pokochania, zaufania – a to klasyczne objawy DDA. Kiedyś zaczęłam terpię ale nie podołałam. Teraz namawia mnie mój partner…tylko gdzie to szukać jak z racji wieku ….nie rokuję ale i tak odkrywcze to co czytam.
Hubcia
4, Marzec, 2011 o 4:12 pm
Chciałabym potrafic od planowania przechodzic do działania, nie poprzestawac na samej wizji. Najwiekszym moim problemem jest brak konsekwencji i stanowczości w zmierzaniu do wybranego celu. Wiem, ze chce dobrych rzeczy dla siebie, kreuję swoje decyzje w głowie i na tym etapie pozostają. Moim problemem jest, to że nie biorę odpowiedzialności za to co robię.
Chcę pozbyć się odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę (wynika to z przekonania o tym, że jestem bałaganiarą, niczego nie potrafię zaplanować etc) , nauczyć się organizować sobie czas i pozbyć się niepewności czy nauczyłam się już normalnie funkcjonować, czy tylko zepchnęłam swoje problemy, wynikające z bycia DDA, na dalszy plan. Boję się,że one mogą się skumulować i działać w podświadomości na moją niekorzyść w taki sposób, że kiedyś w najmniej spodziewanym momencie zablokują mnie. Czuję się dobrze, jestem radosna, nie mam tak wielkiej potrzeby kontroli jak kiedyś. Nie korzystałam z terapii, jedynie czytam o DDA i o tym jak żyć normalnie.
Największym problemem jestem ja sama…
moim problemem jest nadmierne kontrolowanie wszystkiego w życiu,
brak spontaniczności, brak uczuć, pustka
Witam serdecznie wszystkich DDA,
Od czasu, gdy uswiadomiłam sobie, ze cos w moim życiu jest nie tak, ciągle nad soba pracuję, uczestnicząć w terapii, ale i sama czytając wiele artykułów, ksiązek o DDA. Wiem, ze jeszcze wiele przede mna, gdyż ciągle odczuwam wyobcowanie, nie potrafie ufać ludziom, widzę przede wszystkim, ich zło, okrucieństwo, podstęp. Nie potrafię związac sie z nikim,boje sie, że ktos mnie wykorzysta i zostawi. Wszystko staram sie miec pod kontrolą, lecz przy tym wciąż jestem niezdecydowana, trudno mi byc naprawdę szczęsliwą.
latami zylam niewiedzac ze to sie nazywa…ze jest jakies slowo ktore opisuje wszystko co mna zawladnelo. Prucz tego mam stres pourazowy zwiazany z czyms okrutym co stalo sie w moim zyciu..Kiedy czytam o DDA czuje sie jak jej definicja..jak odcisk, kalka tego slowa..Zaczynam teraz rozumiec co sie dialo zemna pzrez ostatnie 20 lat…Dzis jestem mezatka i katuje mojego meza tym co weszlo nieproszone mi w zycie. Pomimo ze sie mecze to nie wyobrazam sobie nagle zycia bez tego..bo jak? nie znam osoby wemnie ktora jest nagle inna..wydaje sie taka obca ze az mnie to przeraza..i czasami wole pozostac juz taka by nie ryzykowac co kryje sie po wielkiej zmianie. Najwiekszy problem mam z kontrolowaniem, z tym ze ktos zmienia zdanie, jak sie cos dzieje inaczej niz zaplanowane, nie jest tak jak chce,musze miec kontrole nad wzystkim co moj maz robi. Nienawidze pijanych ludzi, jak moj maz sobie piwko kupi czasem. Niecierpie ze tak sie boje wszystkiego ze staram sie uciekac od odpowiedzialnosci, od konfliktow a jednoczenie jestem agresywna i stwarzam sama konflikty..nie panujac nad slowam i czynami ostatnio. Jest tyle tego ze niewiem co najazniejsze jest…Jak ide ulica to oniczy innym nie umiem myslec jak otym jak wygladam, co inni mysla omnie, co sekunde poprawiam wlosy, krytykuje kazego przedemna, patrze w odbicia czy wszystko mam na miejscu, i mysle otym jak moje cialo wyglada i co musze poprawic. Nienawidze krytyki…boli mnie ona intensywnie..wystarczy juz ze mam niskie poczucie wartosci a co dopiero cos uslyszec negatywnego..to plakac mi sie chce. Jestem tak wrogo nastawiona do ludzi a w domu czuje sie najbezpieczniej, nawet do pracy boje sie isc…jedynie pracuje raz wtygodniu. Boje sie podjac innej pracy..boje sie ze zrobie cos zle, ze mnie skrzycza ze wybuchne placzem..juz kiedys zucilam pare prac przez to ze ktos namnie podniosl glos..Masakra…A na ulicy potrafie powiedziec co mysle..klucic sie…dziwne.
Moim największym problemem jest lęk przed odrzuceniem. Usilnie zabiegam o akceptację otoczenia, potrzebuje ciągłej uwagi i zainteresowania ze strony przyjaciół. Z drugiej strony boję się bliskości – nie umiem zbudować związku, z jednej strony bardzo chciałabym z kimś być, a z drugiej strasznie się tego boję. Odczuwam też silny lęk przed popełnieniem błędu – najbardziej męczy mnie to w pracy, gdzie praktycznie cały czas jestem spięta. Dręczą mnie też negatywne, pesymistyczne myśli. Strasznie się wszystkim przejmuję i często przewiduję jedynie negatywne scenariusze.
Ja pragnę uporać się z powtarzanym schematem bycia drugą w związkach, ogromnym strachem przed zakończeniem relacji z danym partnerem. Wiem już, że to z powodu niskiego poczucia własnej wartości. Pracuję nad tym intensywnie
U mnie najgorszy problem, to brak decyzyjności. Piastuję wysokie stanowisko i w pracy muszę podejmować decyzje. Jeśli zaś chodzi o zycie osobiste, nie potrafię o siebie zadbać. Nie umiem podjąć decyzji- bo jak mi się wydaje – każda będzie błędna bądź nie odpowiednia. Pozwalam by to inni decydowali. Moja mama zawsze mi mówiła, że to ona wie najlepiej i pół życia próbowała mnie ubezwłasnowolnić, Do tej pory poddaje w wątpliwość wszystko co robię, twierdząc ze robię to źle. Walczę więc ze schematem moich ” nieodpowiednich decyzji” (bo w życiu nie można się pomylić), żyjąc w strachu przed oceną.
Nienawidzę tego u siebie, bo nie potrafię siebie poznać i zrozumieć. Przez to nie umiem, pomimo starań dać innym w relacjach tyle ile bym mogła.
Na drugim miejscu jest akceptacja siebie. Trudno jednak o akceptację siebie, kiedy słyszy się w dzieciństwie same złe rzeczy o sobie. Nikt- twój cudowny szef, chłopak, przyjaciółka, nauczyciel- nie pomoże Ci zbudować coś czego podstawy po prostu nie było. Brak decyzyjności dodatkowo obcina mi skrzydła- bo jak wierzyć sobie, kiedy nie można wierzyć we właściwe decyzje i pozwalać sobie na pomyłki? Ludzie powinni być idealni. Chłodni, opanowani, nie wyrażający emocji, zawsze idealnie decydujący. Zła decyzja może kosztować życie. Jak żyć z takim piętnem???
A ja chciałabym przestać bać się ludzi, przestać myśleć, że ciągle jestem oceniana, chciałabym czuć się swobodnie w rożnych codziennych sytuacjach np. załatwiając sprawy w urzędzie
Jestem w czasie terapii DDA ponad 2 lata.Wiele już osiągnąłem,jednak nadal dopada mnie fobia społeczna,niekontrolowane wybuchy złości,naprzemiennie z bierną agresją,do tego dziura emocjonalna,wew.pustka,która czasem powala mnie z nóg.
Chce przestać żyć we mgle!!!!
Brak mi wiary w siebie i poczucia własnej wartości, wszystkie słowa wypowiadane przez ludzi biorę do siebie. Analizuję zachowania ludzkie, ciągle je kontroluję i odnoszę do własnej osoby. Przez większą część mojego życia czuję lęk, boję się wyzwań. Nie potrafię wejść w kontakty z mężczyznami, porozmawiać normalnie od razu sobie coś tworzę- fantazjuję. Nigdy nie byłam w intymnym związku z mężczyzną a jestem grubo po trzydziestce
zdałam sobie sprawę,że moja rola w życiu opiera się na nieustannym godzeniu i naprawianiu rodziców….. mam wrażenie,że nic mnie nie zapala do życia jak sytuacje konfliktowe w domu….. mam wrażenie,że gdy jest dobry czas w domu…. to sama prowokuję kłótnie…. to jak błędne koło…..
chce mi się ryczeć i nie mogę….. jakbym miała się zaraz udusić….
Branie odpowiedzialności za wszystko co mnie otacza i podatność na zranienia przez bliskie osoby co wiąże się z totalnym brakiem zaufania i wiecznym myśleniem co też dziś złego może mnie spotkać. “Nie wierzę w nic, nie ufam nikomu, wszystko co złe na pewno mnie kiedyś spotka, to tylko kwestia czasu.” Jestem nieszczęśliwa 🙁
Niską samoocenę.
Chciałabym zwiększyć swoją samoocenę i zdobyć pewność siebie.
Niska samoocena – chcę czuć się wartościową osobą i wierzyć, że zasługuję! Chciałabym wierzyć w siebie.
Dominujący lęk i poczucie zagrożenia – chcę czuć się bezpiecznie w towarzystwie innych ludzi
Brak poczucia, że żyję
A ja chciałabym odnaleźć siebie .Zatraciłam siebie samą przez te wszystkie lata .Cała moja uwaga , wrażliwość , moje myśli są przy innych osobach .Boże ,żebym choć jednego dnia potrafiła skupić się na sobie . Poczuć samą siebie .Wiem ,że gdzieś tam jestem ….
Chcę się nauczyć płakać w obecności kogokolwiek. Chcę wyjść z mgły. Chcę się nauczyć bliskości, przestać kłamać i wypierać to, co boli. Zaufać.
chciałabym przestać ulegać lękom i odnaleźć jakieś podstawy zaufania do siebie i do świata.
Zaufanie że będzie dobrze i świat to dobre miejsce.
tego mi najbardziej brakuje do równowagi psychicznej i duchowej.
Chciałabym być mniej wybuchowa, nie wpadać w złość z błahych powodów, oraz gdy np dzieci nie spełniły moich oczekiwań. Chciałabym nie bać się mówić swoim bliskim( partnerowi, siostrom, ojcu) co mi się nie podoba w ich zachowaniu. Nie potrafię tego robić, bo boję się ich odtrącenia, że się obrażą i zostanę sama.Zazwyczaj milczę i duszę to w sobie.
Chciałabym nie pokazywać dzieciom swojej złości, nie być taką wymagającą matką jak moja była, chciałabym cieszyć się nawet z trójkowych ocen mojego syna, a nie tylko z 4 i 5 doznając zawodu, że to mi się nie udało bo on dostał trojkę a jednocześnie robiąc mu z tego powodu awanturę.Chciałabym, żeby moje dzieci nie bały się mnie, żeby nie musiały zgadywać co mnie zadowoli tak jak ja musiałam
Kiedyś marzyłam o tym, żeby być w stanie rozpłakać się w obecności drugiego człowieka… I teraz nie jest to już takim problemem, zdarza mi się i bardzo się z tego cieszę. Od dziecka dokuczała mi bezsenność, teraz przeważnie sypiam jak kamień. Minął już czas, kiedy czułam jedynie pustkę, beznadzieję, przygnębienie. Zdarza mi się przynajmniej raz na kilka tygodni czuć głęboką radość, ciepło, miłość, ogromną wdzięczność… To dla mnie nowość. Także wiem, że opłaca się pracować nad sobą, wiele moich problemów już się rozwiązało.
– Nadal największym moim problemem i kompleksem jest to, że nie czuję się zdolna, aby wejść w zdrowy związek osobisty… Ale nie oczekuję, że rozwiążę ten problem “w pierwszej kolejności” , bo wydaje mi się strasznie złożony. Boję się ufać, boję się być skrzywdzona, wykorzystana, poza tym bardzo łatwo wchodzę w rolę “pomocnika” “zbawicielki”, “podpory”. I mam małą przyjemność z seksu i różne kompleksy z tym związane. To wszystko sprawia, że związek jest dla mnie ogromnym ciężarem, zamiast radością… Mam już dosyć toksycznych relacji… Od półtorej roku jestem sama i optymistycznie wierzę, że kiedy skończę terapię, będzie mi łatwiej znaleźć drugą połówkę. Czerpać radość ze związku, z bliskości emocjonalnej, a także z seksu.
– Chcę wreszcie uwierzyć w siebie, ufać swoim decyzjom. Moi znajomi myślą, że jestem bardzo pewna siebie i asertywna, ale to gucio prawda.
– Zdobyć samodyscyplinę, wytrwałość. W tej chwili jestem Słomianym Ogniem, który przerywa każdą pracę kiedy tylko pojawią się trudności… Chciałabym dostać nagrodę, już, od razu, teraz… Kiedy coś jest nieprzyjemne albo trudne, od razu rezygnuję… Okropny leniuch… Wiem, że to dziecinne i przydałoby się już dorosnąć. Mam 28 lat w końcu 🙂
ja bym chciał, żeby mgła opadła i żebym w końcu zaczął żyć takim życiem, jakiego dla siebie chcę. żeby kontakty z ludźmi nie były takie trudne, żeby te kontakty były bliskie. żebym umiał słuchać. bym chciał mieć więcej odwagi, bo ta izolacja w której żyję doprowadza mnie do granic obłędu. tego bym chciał. a moim problemem jest to, że nie czuję niczego. jestem zimny, nie płaczę, nie wzruszam się, jestem okrutny w swojej krytyce dla siebie i dla innych, a to nie jest najlepsza droga do nawiązania bliskich relacji, których tak rozpaczliwie (czy to określenie jest już zbyt żałosne?) potrzebuję.
Jak mój T, jak jeszcze nie był moim T, zapytał się mnie, po co przyszłam, to powiedziałam : “By pomóc mojej mamie”. Ale później zapytał, czy nie chciałabym czegoś dla siebie, to stwierdziłam, że też o tym myślałam, by pogadać z jakimś psychologiem, ale nie widziałam problemu w sobie przez to, że moja mama pije, a przez to, że się tnę. W każdym bądź razie… Ja chciałabym w pierwszej kolejności nauczyć się panować nad złością.
Chciałabym wiedzieć, jaka jestem naprawdę, odnaleźć własną tożsamość i nie udawać nikogo innego. Chciałabym też być bardziej asertywna.
A ja chciałabym przestać tak nienawidzić ludzi, bo wydaje mi się że to niszczy również mnie, zamiast realizować swoje cele, pragnienia, marzenia, ciągle myślę o zemście na kimś.
Nareszcie. Szukałam i odnalazłam WAS. Może teraz będę mogła wreszcie żyć gdy już się wypłaczę. I może nareszcie uwierzę, że jestem coś warta i mam prawo żyć
Moim największym problemem jest mój trwający wiele lat związek, którego nie potrafię uzdrowić ani też zakończyć. Jest źródłem 70% wszystkich moich stresów w życiu dorosłym:( Niestety brak fachowości naszych polskich terapeutów doprowadził mnie donikąd. Dalej jestem w kropce.
Moim największym problemem pomimo odbytej terapii DDA jest lęk przed porzuceniem/rozpadem , serce mi truchleje gdy są jakieś gorsze dni, choć swój związek uważam za bardzo dobry.
Znalazłem tzw. sponsora, z nim zrobiłem Program 12 Kroków i… dorosłem. Nie jestem już dorosłym dzieckiem, jestem odpowiedzialnym dorosłym. Zadowolonym z siebie, swojego życia, ludzi którzy mnie otaczają. Mam pogodę ducha, radość, spokój, równowagę, nie mam zadnych lęków. W moim zyciu dzieje się coraz lepiej. Stałem się człowiekiem otwartym, aktywnym, pomagajacym ludziom.
DDA to nie choroba, nie trzeba być DDA do końca zycia. Ludzie, ile lat można być w terapii? Tak ona pomaga, ze trzeba w niej być 10 lat? Hihihi
Witajcie,
Chcialabym nauczyc sie dobrze dobierac przyjaciol. Bo kiedys nie mialam ich wcale, pozniej gralam kogos, kim nie jestem, i mialam ich sporo… i zawsze balam sie (i czasem nadal boje!) ze nie jestem wystarczajaco dobra wlasnie taka, jaka jestem. A ludzi, ktorzy decyduja sie byc troszke blizej, traktuje jak przyjaciol przez duze P, i najczesciej dostaje za to po glowie :))
Ale chce wszystkich Was na poczatku drogi pocieszyc: z emocjonalnego dola da sie wyjsc. Problem nazwany latwiej jest oswoic i go rozgryzc. Nie poddawajcie sie 🙂
„Nie pozwólmy, by zaślepiło nas jałowe przekonanie, zgodnie z którym jesteśmy jedynie nieszczęsnymi ofiarami naszego dziedzictwa, naszych doświadczeń życiowych, naszego otoczenia – tak iż rzekomo tylko te siły powodują nami i decydują za nas. Nie tędy wiedzie droga do wolności. Musimy uwierzyć, że naprawdę mamy wybór.”
Bill W. w liście z 1960 roku
Witam.Od czasu kiedy dowiedzialem sie ze moim zachowaniem dysfunkcyjnym jest seks ,a raczej brak kontroli nad fantazjowaniem o nim i o czestym “zakochiwaniu sie” odczulem ulge.Od 6 lat pracuje nad soba jako DDA .Teraz przez przypadek dowiedzialem sie o SLAA czyli uzaleznieni od seksu i chorej milosci.Od tego momentu wiem co mam kontrolowac i co obserwowac,traktuje to jako specjalizacje na studiach DDA.Odnalazlem SIEBIE w tym gaszczu,i walcze na tyle na ile mam sil i swiadomosci o swoja godnosc.Jest to zupelnie nowe odczucie ,czesto ulotne.trzymam sie reguly HALT.Mam nadzieje ze to dobra droga.A problemy sa takie jakie mialem ale nie tak juz intensywne,na ich miejscu pojawiaja sie nowe…..subtelnieje…:)
Mnie została do przepracowania “złość moralna” dużo pracy wykonałam i cały czas staram ogarnąć swoje ewentualnie negatywne emocje czy złośliwość. Masę pracy mam za sobą i powoli czuje ze dorastam bo nie emocjonujące się byle czym.
Przerabiam Program 12 Kroków i on jest dla mnie dużym wsparciem. Terapia też mi dużo pomogła, ale najwięcej daje mi Wspólnota 12-Krokowa, bo wiem, że jest, sponsor też jest na stałe, nie muszę nikomu nic płacić, a odpłacę sama pomagając innym – czyli znowu nie będę sama. Staję się coraz bardziej spokojna i pewna siebie i swojej wartości.
A ja chciałbym znaleźć innych , tj kiedy widzę grupy znajomych , przyjaciół nie rozumiem co ich trzyma razem ,
może dlatego że nigdy nie miałem ich , teraz mogę rozmawiać z ludźmi , nie czuję już takiego lęku , mam pewne znajomości ale kontakt jest sporadyczny
wejść w fajny związek z odpowiednim facetem (zasadniczo nigdy nie byłam w związku dłuższym niż 2 mce, a od lat nie byłam w żadnym) – jestem świeżo pod trzydziestce i naprawdę już czas!
Moim największym problemem jest totalny brak zainteresowania ze strony mężczyzn. Nigdy nikomu się nie podobałam.Zawsze byłam sama.
W pierwszej kolejności chciałabym umieć dotrzymywać słowa, potrafić realizować swoje zamiary.
W pierwszej kolejności chciałabym pozbyć się permanentnego lęku i niepokoju.
Strachu przed kontaktami z innymi, rozmowami telefonicznymi, poznawaniem nowych ludzi.
Lęku przed mężczyznami, którzy mi się podobają.
Chronicznego niepokoju, że nawet jeśli teraz jest OK, to na pewno wydarzy się coś negatywnego i wszystkie plany wezmą w łeb.
Somatycznych objawów zdenerwowania – dreszczy, zlewnych potów pod pachami, nerwowego chichotu.
Paraliżującego lęku przed kontaktem z ojcem, który spowodował, że zupełnie odcięłam się od rodziców.
Strachu przed odmawianiem innym i byciem asertywnym.
Lęku przed znalezieniem pracy, byciem ocenianą. Strachu, że nie spełnię czyichś wymagań lub oczekiwań. Lęku, że zostanę negatywnie odebrana, oceniania, obgadana.
Ciagly monolog wewnętrzny i nieustane zmiany w podejmowaniu decyzji. Słaba pamięć
Za dużo rozmawiam z myślami, mam parcie na duży sukces a mi to nie wychodzi, mam huśtawkę nastrojów 3 miesiące jest stabilnie a potem zejście w postaci gniewu, wybuchu potem zamknięcia się w sobie.Potem staram się za wszelką cenę naprawić krzywdę. Często mam poczucie winy. Fizycznie jestem kawał faceta ale pękam jak bańka mydlana. Dużo rzeczy nie kończę.Potrzebuję ciągle zmian bo wszystko mnie szybko nudzi. Jestem płaczkiem i w sytuacji krytycznej wypuszczam też swoją słabość przez płacz czego bardzo u siebie nie lubię. Przez 12 lat całą miłość przelewałem na córkę. Żony nie doceniałem. Żona nie czuję się ze mną bezpiecznie i stabilnie. Jesteśmy wciąż razem ale jest to trudne dla nas obojga. Kilka razy w życiu zadawałem sobie pytanie co ze mną nie tak że jestem jakiś poklejony z różnych kawałków. Żona pokazała mi książkę o DDA bo tam widziała moją osobowosć. Żona książki nie czytała ale wiele artykułów z psychologi przestudiowała. Kilka miesięcy temu zacząłem czerpać wiedzę z internetu i lektur o DDA. Czuję że wystartowałem do naprawy siebie ale to dopiero ułamek góry lodowej. Wiem że terapia jest dla mnie jedyną drogą do poprawy. Zauważyłem że od uświadomienia sobie DDA wolniej żyję.
Dyskomfort gdy nie wiem jak się zachować w danej sytuacji…, brak wiary we własne możliwości.
Nie potrafię też prosić -wolę wszystko sama. Wynika to z lęku przed rozczarowaniem, że ktoś mi może odmówi, ale nie spełni moich oczekiwań.
Branie odpowiedzialności za innych !
Chęć zaspakajania wszystkich , ale nie siebie! ………………
Witam
Mój największy problem zwłaszcza w relacji z kobietą jest mój brak uczciwości…ciągle bronię swój wizyrunek.
JACEK
mimo prawie 40 na karku, wspaniałego męża u boku, dzieci ….ciągłej zmiany zamieszkania…..WCIĄŻ CZEGOŚ MI BRAK I NAJGORSZE W TYM WSZYSTKIM JEST TO, ZE SAMA NIE WIEM CZEGO!!!!! Chciałabym w końcu odnaleźć samą siebie, być dobrą żona, matką i polubić samą siebie. Chciałabym bardziej uwieżyć w siebie, w swoje możliwości, wykorzystać swoje talenty, zdolności i uzyskać niezależność finansową, odnaleźć się w końcu w jakiejś pracy…
chciałabym dotrwać do wiosny bez załamania się.
Chciałbym umieć założyć szczęśliwą rodzinę.
Nie mam największego problemu. Z jednym problemem da się żyć i nawet jeśli nie pokonać całkowicie, to miec nad nim kontrolę.
Moim największym problemem jest zlepek problemów. Oto on:
1. Mój ojciec był alkoholikiem odkąd pamiętam az do chwili smierci jako bezdomny. Na pewnym etapie cierpiał na psychoze alkoholową, miał lęki, jednocześnie był bardzo agresywny. Grożenie pozbawieniem życia i uciekanie z domu, to była dla mnie codzienność. Miał wyrok za znęcanie psychiczne. Pozostała trauma, której żaden psycholog do którego chodziłam nie usunał ani nawet nie złagodził.
2. Moi rodzice uzupełniali się wzajemnie swoim złym wpływem na mnie – matka jest toksyczną manipulatorką. Maksymalnie roszczeniowa i wzbudzająca poczucie winy, zawsze stawiająca kontrę, nigdy nie wspierająca.
3. Jestem uzalezniona od miłości, więc szukając jej natrafiam na coraz bardziej skrzywione typy albo na długo zostaję sama. Jedno i drugie to koszmar.
4. Mam od lat szkolnych fobię społeczną. Nikt mi nigdy nie pomógł choć szukałam pomocy. Nie zdobyłam odpowiedniego wykształcenia, więc klepie biedę, zarabiajac w domu grosze i mieszkam kątem u matki, z którą nie da się wytrzymać, a po kłótniach czuję sie jak wrak i mam poczucie winy.
5. Wpadam w coraz większą depresję, na dodatek w szpitalu stwierdzono u mnie stwardnienie rozsiane. Nie wiem czy to na pewno ta choroba, ale od czasu do czasu odzywają się różne objawy neurologiczne, jak zapalenie nerwu trójdzielnego. Leki mi nie pomogły..
6. Osamotnienie. Nie mam przyjaciela ani przyjaciółki, z którym mogłabym wyjść na spacer w ciepły dzień, porozmawiać. Jestem zdana przez to na facetów, na toksyczne miłości, bo inaczej wariuję w domu. Zawsze byłam dość atrakcyjna, ale to mi nic nie dało, nie mam szczęścia. A teraz już zaczynam się starzeć i nawet uroda odchodzi, a mnie powoli odbija – budzą mnie w nocy obsesyjne mysli, wciąż się czymś zamartwiam, myslę też czasem o smierci.
Odczuwam dużo nieprzyjemnych emocji i brak radości. Chcę nauczyć się radzić z nieprzyjemnymi emocjami.
To się nieco wybieliłam, czytając wpisy… Zwyczajnie nie mam lęków, za to walczę z “ocenianiem” i wewnętrznym zrzędzącym trollem. Banuję dziada ale sam fakt że muszę go wysłuchiwać mnie zniesmacza. Taki głos wewnętrzny ala troglodyta. Całe szczęście że jestem od czasu terapii uśmiechniętą osobą gorzej jak ktoś mi w drogę wejdzie ( wyjdzie zło całego świata) choć staram się jak mogę tonować
Miło czytać, że od czasu terapii jest Pani bardziej uśmiechnięta 🙂 że radzi sobie Pani z “wewnętrznym krytykiem” , który wprawdzie nie znika , ale nie ma już takiej mocy . Takie wpisy jak Pani dają nadzieję innym DDA , że ich życie po terapii naprawdę może ulec poprawie. pozdrawiam J.D
Przez długi czas czułam, że nie jestem ważna. Lepiej mi było tylko wtedy, kiedy cos osiągałam, na przykład kiedy byłam w szkole lepsza niż inni, lepiej czytałam czy lepiej coś rozumiałam niż inni, bądź też lepiej się odchudzałam. Porównywałam się nieustannie i wtedy to porównywanie się wychodziło dobrze. Potem, po szkole, niestety okazało się że w życiu też ważne są inne rzeczy niż tylko umieć coś i zaczął się rollercoaster. Było ciekawie, ale bardzo stresująco, często nieprzyjemnie. Po terapii, teraz na programie AJ, próbuję odnaleźć równowagę, wystopować, skupić się na rzeczach najważniejszych DLA MNIE i pokornie uznawać fakt, że wcale nie jestem aż taka nieważna, że dla wielu osób jestem ważna i mam prawo do swojego miejsca na ziemi.
Bardzo dziękuje za ten komentarz. To prawda, taki mechanizm obronny , kompensowanie zaniżonego poczucia wartości poprze wyniki w szkole aby pokazać że jednak coś lepiej niż inni, działa tylko do pewnego momentu . Prędzej czy później, zazwyczaj po szkole życie pokazuje że ważne są też inne sprawy niż być lepszym w nauce, wyglądzie itp , no i życie dorosłe stawia więcej wymagań, więc też trudniej niż w szkole w tej rywalizacji wygrywać. I wtedy mechanizm kompensacji się załamuje . To jest taki czas żeby odnaleźć tę swoją prawdziwą wartość , bez kompensacji i bez konieczności porównywania się z innymi . Najciekawsze w tym mechanizmie kompensacji jest to, że na zewnątrz ktoś osiąga lepsze wyniki niż inni i to daje złudzenie, że osoba ma wysokie poczucie wartości, gdy w rzeczywistości ma zaniżone i łapie się tych osiągnięć jak tonący brzytwy, aby udowodnić sobie i innym że nie jest tak źle , gdy tak naprawdę wewnątrz siebie ma bardzo zaniżony obraz swoje wartości. Pięknie, że terapia a teraz program 12 kroków otworzył nowy, bardziej życzliwy wobec siebie rozdział życia , że nie tylko poprzez osiągnięcia może Pani być dla siebie ważna . pozdrawiam J.D